poniedziałek, 8 grudnia 2014

Olejowe cudo? - Olej marula, Acure Organics

Cześć Wam :)


Już od jakiegoś czasu panuje wielki bum na oleje w kosmetyce. Stosujemy je do ciała, włosów czy na twarz. Ja również uległam temu szałowi już jakiś czas temu. Uwielbiam smarować ciało olejami czy nakładać je na włosy. Nie da się ukryć, że ich działanie jest po prostu świetne. Z twarzą miałam więcej problemów. Używałam produktów naturalnych jak olej tamanu, z awokado, z wiesiołka czy osławiony arganowy. Kupowałam również gotowe mieszanki, np. z Planet Spa Avonu czy  różany z Alverde. I tak na prawdę mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, które z nich się u mnie sprawdziły i szczerze nie naliczyłabym się za dużo.

Najbardziej zawiodłam się na olejku arganowym, który miał być ósmym cudem świata. Nie dość, że śmierdział okrutnie, to jeszcze w ogóle się nie wchłaniał. Starałam się go nakładać niewiele, ale nawet to nie pomagało. Działania? Żadne...

Kiedy usłyszałam od nissiax83 o nowym olejku, który miał być lepszy od arganowego wiedziałam, że muszę go spróbować. Ponieważ olej marula nie był jeszcze w Polsce tak łatwo dostępny, swój egzemplarz kupiłam na iHerb.com, o czym pisałam TUTAJ


Olejek ma pojemność 30 ml i kosztował mnie 13.81$. Buteleczka jest szklana i ma wygodny dozownik- pompkę, która pozwala na "wyciśnięcie" mniejszej lub większej ilości olejku. Skład to po prostu czysty olej marula, który ma kolor jasnożółty. Dla mnie ten produkt jest bezzapachowy (nie wiem jak z olejem marula innych marek), co jest dużym plusem, bo wiadomo, że niektóre tego typu produkty to śmierdziele jakich mało :P.


Jak czytałam o tym olejku, to dowiedziałam się, że tak na prawdę działa na wszystko. Jest dobry do skóry i do włosów. Ma działanie przeciwzmarszczowe, zmiękczające, regenerujące, nawilżające, antybakteryjne itd. Trochę sceptycznie podchodziłam do tych wszystkich ochów, ale chciałam na własnej skórze przekonać się czy rzeczywiście olejek jest taki cudowny jak go opisują.

Olejek marula można również używać na włosy, ale nie próbowałam, bo zwyczajnie było mi go szkoda. Kupiłam go jako produkt do twarzy i tak miałam zamiar go wykorzystać. 

Aplikowałam go na różne sposoby. Pierwszym z nich to samodzielne stosowanie na noc i ta opcja sprawdzała się dopóki nie nadeszły mrozy, wiatry i kwasy w pielęgnacji. Wtedy moja skóra zrobiła się bardziej wymagająca, dlatego zaczęłam mieszać olejek z aktualnie używanym przeze mnie kremem na noc. W tej chwili ta opcja jest dla mnie idealna i zaspokaja moją wysuszającą się skórę twarzy. Dodatkowo olejek ma sprawić, że możliwości pielęgnacyjne kremu się zwiększą. I chyba coś w tym jest, bo rano wstaję i oczom nie wierzę :P

Drugą metodą stosowania tego olejku było nakładanie go pod maskę algową. W tej chwili używam maski z Bielendy, o której pisałam TUTAJ. Nakładanie różnych specyfików (olejków czy innych serów- jakkolwiek to brzmi :P) pod maski algowe sprawia, że po prostu lepiej działają.

Ostatnim sposobem stosowanie olejku marula dla mnie było nakładanie go pod makijaż. Szczerze, jeszcze do niedawna, jak ktoś mówił/pisał, że używa oleju pod makijaż, to miałam ochotę popukać się w głowę i spytać WHY? Przecież to spowoduje, że zrobi nam się ciasto na twarzy... Ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała, zwłaszcza, że marula należy do lżejszych olejków. Dziś odszczekuję wszystkie negatywne słowa, które mówiłam na metodę olejowania twarzy przed nałożeniem makijażu! Dlaczego? Bo skóra przez cały dzień wygląda promiennie, krem BB świetnie się aplikuje, makijaż przez cały dzień wygląda dobrze, nic się nie waży (oczywiście w tych warunkach pogodowych, jakie obecnie mamy. Nie wiem jakby było w okresie letnim) i przede wszystkim lubiąca się świecić strefa T jest ujarzmiona. Owszem, z upływem czasu zaczynam się świecić, ale jest to tak minimalne, że mi nie przeszkadza (a musicie wiedzieć, że jestem na to uczulona). Jest tylko jedno "ale": taka aplikacja olejku sprawdza się u mnie tylko wtedy jak dam mu min. 30 minut na wchłonięcie się, dlatego stosuję go wtedy kiedy mam czas, czyli w wolne dni. Jeżeli nie dam mu dłuższej chwili na zaprzyjaźnienie się z moją skórą przed nałożeniem malowideł na twarz, wtedy mój make up nie prezentuje się fajnie, świecę się bardzo i generalnie wyglądam źle.

Olejek marula stosuję codziennie (nawet kilka razy w ciągu dnia) od momentu jak do mnie przyleciał z USA, czyli od drugiej połowy września. Trzeba przyznać, że jest bardzo wydajny- wystarczy 1-1,5 pompki na całą twarz, dlatego buteleczka starczy mi na pewno jeszcze na jakiś czas.

Obecnie wiele sklepów online w Polsce wprowadziło olej marula do swojej oferty, więc jest już bardziej dostępny.

Podsumowując mój długi wywód: jestem na tak. Skóra twarzy dzięki temu specyfikowi jest świetnie nawilżona, miękka, odprężona. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam, że moje blizny potrądzikowe się zmniejszyły. Jest to najlepszy olej do twarzy jaki stosowałam do tej pory. Na pewno będę jeszcze testować inne tego typu specyfiki, ale i tak wiem, że ten olejek na stałe zagości w mojej kosmetyczce.

A Wy miałyście już olej marula? Jak u Was się sprawdził?











2 komentarze:

  1. Nie przepadam za olejami w pielęgnacji, ale ten mnie wyjątkowo interesuje. Ostatnio coraz więcej czytam o olejkach, które wzbudzają moje zainteresowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oleje są fajne (oczywiście nie wszystkie) :) spróbuj, a może znajdziesz jakiś ideał w pielęgnacji :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :)