Przyszedł czas na kolejne kosmetyczne podsumowanie miesiąca. Nie będę owijać w bawełnę i przejdę od razu do konkretów :)
1. High Definition HD Photogenic Concealer Wand, NYX
Ciągle szukam idealnego korektora pod oczy, który ukryłby moje wielkie, czerwone sińce. Kupuję, testuję i tak w kółko. Od dawna przymierzam się co osławionego korektora z Prolongwear z MAC, ale ciągle mam opory- głównie cenowe (chodź mam ochotę zrobić sobie prezent gwiazdkowy :D). Kiedy natknęłam się na kilka pozytywnych recenzji korektora z NYX, postanowiłam dać mu szansę. Koszt to 30 zł w Douglasie. Mam odcień 02, bo 01 jest praktycznie biały.
Sam korektor (używam tylko w okolice pod oczami) ma przyzwoite krycie i o dziwo dość długo się utrzymuje. Nie ciemnieje. Zdecydowanie jest to najlepszy z korektorów, które do tej pory używałam, chodź nie idealny. Dużej ilości zmarszczek pod oczami nie mam, ale w te co istnieją NYX się troszkę osadza. Jednak jestem zdania, że nie ma produktu, który nie wchodziłby w zmarszczki, skoro je mamy, więc tego tak naprawdę nigdy nie oczekiwałam.
Wadą tego produktu jest to, że może wysuszać okolice pod oczami. Nie zawsze tak jest, ale nie wyobrażam sobie nałożyć go bez wcześniejszej aplikacji kremu pod oczami. A często, mimo to, pod koniec dnia wieje suchością pod mymi gałami. Ale zauważyłam, że są to takie dni, kiedy moja cera jest w gorszym stanie i tak naprawdę wszystko na niej źle wygląda i ją przesusza.
2. Eyeshadow Primer Potion, Urban Decay
Ostatnio miałam nieprzyjemne spotkanie z bazą Miyo i tak się wkurzyłam, że kupiłam osławioną i legendarną bazę z Urban Decay. I nie żałuję! Mam pojemność 6 ml i podejrzewam, że starczy mi ona na wieki, bo baza jest piekielnie wydajna. Łatwo się ją aplikuje, pięknie podbija cienie i w końcu mój makijaż oka wygląda świetnie przez cały dzień. Cud, miód i orzeszki :)
3. Pojedyncze cienie do powiek, Makeup Revolution
O tej marce ostatnio jest bardzo głośno, dlatego chciałam coś wypróbować. Skusiłam się na 3 cienie i jasnych odcieniach (mam bzika na punkcie takich kolorów). Każdy kosztował po 5 zł. ima pojemność 3,3 g
Niestety mój aparat nie oddaje rzeczywistych kolorów tych cieni. Cienie Finally... oraz Illuminate są perłowe. Pierwszy z nich przypomina cień z Inglota 393. Drugi ma odrobinę domieszki złota (ale na prawdę nie dużo). Dobrze sprawdza się również jako rozświetlacz. Ostatni z cieni Touch me to matowy, cielisty kolor, podobny do Inglot 353. Używam ich- tak jak wszystkich cieni- razem z bazą, więc nie wiem, jak się bez niej utrzymują.
4. Maseczka uspokajająca, Ziaja Pro
W tym miesiącu dużo razy mnie ratowała, a to dlatego, że zaczęłam kurację kwasami, a poza tym rozpoczął się sezon, w którym moja cera bardziej się wysusza. Szczegółową recenzję macie TUTAJ
5. Olej marula, Acure Organics
Świetny olej do twarzy. Sprawdza się zarówno na noc, jak i na dzień, pod makijaż (nie sądziłam, że kiedyś napiszę, że olej nadaje się pod makijaż). Mam zamiar w najbliższym czasie napisać szczegółową recenzję tego cuda.
A jakie jest Wasze kosmetyczne podsumowanie listopada?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)