niedziela, 30 listopada 2014

Ulubieńcy listopada 2014

Cześć Wam :)

Przyszedł czas na kolejne kosmetyczne podsumowanie miesiąca. Nie będę owijać w bawełnę i przejdę od razu do konkretów :)






1. High Definition HD Photogenic Concealer Wand, NYX

Ciągle szukam idealnego korektora pod oczy, który ukryłby moje wielkie, czerwone sińce. Kupuję, testuję i tak w kółko. Od dawna przymierzam się co osławionego korektora z Prolongwear z MAC, ale ciągle mam opory- głównie cenowe (chodź mam ochotę zrobić sobie prezent gwiazdkowy :D). Kiedy natknęłam się na kilka pozytywnych recenzji korektora z NYX, postanowiłam dać mu szansę. Koszt to 30 zł w Douglasie. Mam odcień 02, bo 01 jest praktycznie biały. 
Sam korektor (używam tylko w okolice pod oczami) ma przyzwoite krycie i o dziwo dość długo się utrzymuje. Nie ciemnieje. Zdecydowanie jest to najlepszy z korektorów, które do tej pory używałam, chodź nie idealny. Dużej ilości zmarszczek pod oczami nie mam, ale w te co istnieją NYX się troszkę osadza. Jednak jestem zdania, że nie ma produktu, który nie wchodziłby w zmarszczki, skoro je mamy, więc tego tak naprawdę nigdy nie oczekiwałam. 
Wadą tego produktu jest to, że może wysuszać okolice pod oczami. Nie zawsze tak jest, ale nie wyobrażam sobie nałożyć go bez wcześniejszej aplikacji kremu pod oczami. A często, mimo to, pod koniec dnia wieje suchością pod mymi gałami. Ale zauważyłam, że są to takie dni, kiedy moja cera jest w gorszym stanie i tak naprawdę wszystko na niej źle wygląda i ją przesusza.

2.  Eyeshadow Primer Potion, Urban Decay

Ostatnio miałam nieprzyjemne spotkanie z bazą Miyo i tak się wkurzyłam, że kupiłam osławioną i legendarną bazę z Urban Decay. I nie żałuję! Mam pojemność 6 ml i podejrzewam, że starczy mi ona na wieki, bo baza jest piekielnie wydajna. Łatwo się ją aplikuje, pięknie podbija cienie i w końcu mój makijaż oka wygląda świetnie przez cały dzień. Cud, miód i orzeszki :)

3. Pojedyncze cienie do powiek, Makeup Revolution

O tej marce ostatnio jest bardzo głośno, dlatego chciałam coś wypróbować. Skusiłam się na 3 cienie i jasnych odcieniach (mam bzika na punkcie takich kolorów). Każdy kosztował po 5 zł. ima pojemność 3,3 g


Niestety mój aparat nie oddaje rzeczywistych kolorów tych cieni. Cienie Finally... oraz Illuminate są perłowe. Pierwszy z nich przypomina cień z Inglota 393. Drugi ma odrobinę domieszki złota (ale na prawdę nie dużo). Dobrze sprawdza się również jako rozświetlacz. Ostatni z cieni Touch me to matowy, cielisty kolor, podobny do Inglot 353. Używam ich- tak jak wszystkich cieni- razem z bazą, więc nie wiem, jak się bez niej utrzymują.

4. Maseczka uspokajająca, Ziaja Pro

W tym miesiącu dużo razy mnie ratowała, a to dlatego, że zaczęłam kurację kwasami, a poza tym rozpoczął się sezon, w którym moja cera bardziej się wysusza. Szczegółową recenzję macie TUTAJ

5. Olej marula, Acure Organics

Świetny olej do twarzy. Sprawdza się zarówno na noc, jak i na dzień, pod makijaż (nie sądziłam, że kiedyś napiszę, że olej nadaje się pod makijaż). Mam zamiar w najbliższym czasie napisać szczegółową recenzję tego cuda.

A jakie jest Wasze kosmetyczne podsumowanie listopada?







poniedziałek, 24 listopada 2014

Kolejny maseczkowy hit - Maska uspokajająca Ziaja Pro

Cześć Wam :)

Dziś przedstawię Wam kolejną świetną maseczkę do twarzy- masce uspokajającej marki Ziaja Pro. 


Jestem wierna temu produktowi już od 3 lat. Kupuję ją na okres jesienno-zimowy, kiedy moja skóra potrzebuje większej dawki nawilżenia. Duże opakowanie (250 ml) starcza mi na ok. 6 miesięcy, ale podejrzewam, że osobom bardziej oszczędnym starczy na dłużej. Ja sobie jej nigdy nie żałuję :) a dodatkowo są dni (głównie - te mroźne), kiedy używam jej codziennie.

No ale teraz kilka słów od producenta.

Opis działania: wyraźnie wzmacnia naturalną barierę ochronną naskórka; działa uspokajająco, łagodzi podrażnienia i zmniejsza skłonność do ich powstawania.

Substancje aktywne: alantoina, alga brunatna bogata w oligoelementy, proteiny, polisacharydy, olej bawełniany, substancja chłodząca; witamina E, prowitamina B5 (D-panthenol).

Stosowanie: nanieść grubszą warstwę maski na skórę twarzy, szyi i dekoltu. Pozostawić na okres 10-15 minut.

Skład: Aqua (Water), Cetearyl Ethylhexanoate, Hexyl Laurate, Octyldodecanol, Glycerin, Glyceryl Stearate Citrate, PEG-100 Stearate, Glycerin, Propylene Glycol, Porphyra Umbilicalis Extract Stearyl Alcohol, Panthenol, Cetearyl Alkohol, Dimethicone, Polyacrylamide, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, Macadamia Trnifolia Seed Oil, Gossypium Herbaceum (Cotton) Seed Oil, Squalane, Allantoin, Menthyl Lactate, Tocopheryl Acetate, PEG-8, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Diazolidinyl Urea, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional,  Benzyl Salicylate, Alpha- Isomethyl Ionone, Hexyl Cinnomal, Linalool.





Maseczka ma konsystencję lekkiego kremu do twarzy. Zapach jest delikatny i przyjemny. Producent zaleca, aby maseczkę trzymać na twarzy do 15 minut. Ja często trzymam ją zdecydowanie dłużej, bo ok 30 minut. Czekam po prostu aż cała się wchłonie. Potem przecierem twarz wacikiem i ewentualnie nakładam inne specyfiki, które używam na noc. 

Maseczka daje duże ukojenie skórze, zwłaszcza takiej, która jest ściągnięta, wysuszona czy podrażniona albo warunkami, które panują na dworze albo  mocnymi zabiegami kosmetyczni jak peelingi ziarniste lub kwasy. Pieczenie, ściągnięcie od razu mijają. Skóra jest uspokojona i bardzo nawilżona. Dodatkowo plusem jest to, że produkt mnie nie zapchał, ani nie podrażnił.

Za maseczkę zapłaciłam w zwykłym sklepie 26 zł. Rok temu przepłaciłam, bo w sklepie Ziaja wydałam na  nią 39 zł ....

Podsumowując maseczka uspokajająca to moje must have na okres jesienno-zimowy. Jest niczym kojący plaster na moją wymagającą w tym okresie skórę twarzy. Mogę ją Wam polecić z czystym sumieniem!

Miałyście tą maseczkę? Jakie są Wasze must have w pielęgnacji twarzy zimą?


niedziela, 16 listopada 2014

Tag # 4 - Me Time, czyli czas dla siebie

Cześć Wam :)

Dziś pomęczę Was kolejnym Tagiem, który przypadł mi do gustu. Chodzi mi o Tag "Me Time".


1. Co oglądasz lub czytasz w podczas swojego "czasu dla siebie"?

Zależy na co mam ochotę. Czasem czytam, czasem coś oglądam.  W pierwszym przypadku wybieram książki, które pozwalają mi się oderwać od rzeczywistości. Lubię takie czytadła, które wciągają mnie tak, że przenoszę się do świata bohaterów. Jestem tylko ja i historia zawarta w danej książce. Nic innego się nie liczy. Dlatego często porzucam zaczętą książkę, która po prostu mnie nie porwała. Z konkretnych gatunków to bardzo lubię thrillery, kryminały, babskie czytadła typu Bridget Jones, jakimś fajnym romansidłem również nie pogardzę.
Co do oglądania to jestem fanką seriali.  Szybko się w nie wciągam i zawsze cierpię, gdy jest przerwa i nie ma nowych odcinków :) Tych, które oglądam jest bardzo dużo, ale należą do nich m.in. Chirurdzy, Prawo Agaty, Gra o tron, Przyjaciółki, Outlander, How to get away with a murder, Kości oraz młodzieżowe (mimo, że do młodzieży już dawno się nie zaliczam :P) typu Pamiętniki wampirów i Słodkie kłamstewka itd.

2. Co masz na sobie podczas "czasu dla siebie"?

Jestem Em Wi i w domu jestem dresiarą :P tak tak, podczas czasu dla siebie najczęściej mam na sobie wygodny dres i ciepłe skarpetki. Ewentualnie jak jest już późno, to mam na sobie piżamę i ciepły szlafrok.

3. Jakich produktów używasz, gdy masz "czas dla siebie"?

Tutaj chyba nie będę oryginalna, jak napiszę, że maseczki. Oczywiście ich rodzaj zależy od pory roku: latem bardziej oczyszczające, a zimą tych co nawilżają i odżywiają.
Poza tym nie gardzę również zapachowymi płynami do kąpieli i balsamami do ciała.

4. Aktualnie ulubiony lakier do paznokci to...

... u nóg to czerwień Golden Rose 286, a u rąk OPI Bubble Bath i Essie Allure.

5. Co jesz/pijesz gdy masz czas dla siebie?

Zazwyczaj piję zieloną herbatę. Jeżeli jest godzina poranna to przygotowuję kawę z dużą ilością spienionego mleka. Jeżeli chodzi o jedzenie, to nie mam jakiś specjalnych wymagań. Ma być smacznie i zdrowo. Unikam wszelkiej maści niezdrowych przekąsek, chociaż zdarza mi się również zgrzeszyć :)

6. Aktualnie ulubiona świeczka to...

... waniliowa z Ikea.

7. Czy kiedykolwiek miałaś czas dla siebie "na zewnątrz"?

Oczywiście. Nie mam problemów, żeby iść sama na spacer czy zakupy. Nawet to lubię. Nikt mnie nie pogania, ogranicza. Jestem w danym miejscu tyle ile chcę. Sama ze sobą i swoimi myślami.

8. Ulubiony sklep online?

Dużo ich jest i ciągle odkrywam nowe. Zakupy lubię robić m.in. na: Allegro, Ebay, Tchibo, Ekobieca, Ezebra, Cocolita, C&A, Yves Rocher itd.

9. Coś do dodania? Co jeszcze robisz podczas "czasu dla siebie"?

Podczas "czasu dla siebie" zdarza mi się również sprzątać (ale oczywiście muszę mieć na to ochotę :P), tańczyć do ulubionej muzyki, rozmawiać przez telefon z przyjaciółmi o wszystkim i o niczym. Po prostu robić coś co sprawia mi w danym momencie radość i przyjemność :)

Zachęcam Was do zrobienia tego tagu. Z chęcią poczytam jak Wy spędzacie "czas dla siebie" :)


wtorek, 11 listopada 2014

Oczyszczające plastry na nos, Purederm - recenzja

Cześć Wam :)

Dość dawno temu podczas zakupów w Biedronce skusiłam się na plastry na nos z firmy Purederm. Kosztowały niewiele, bo ok 7 zł.  Dziś zapraszam Was na recenzję tego wynalazku.



Opis producenta: plastry na nos to skuteczna terapia oczyszczająca przeznaczona do odtykania porów i usuwania wągrów. Aktywna warstwa wnika głęboko w pory, dokładnie oczyszczając skórę z tłuszczu i zanieczyszczeń, pozostawiając skórę czystą i gładką. Już po pierwszym użyciu widoczna będzie poprawa stanu skóry, pory są szczelniejsze, czystsze i mniej widoczne.

Sposób użycia wg producenta:
1. Dokładnie oczyść twarz. Pamiętaj o usunięciu makijażu i innych kosmetyków.
2. Wysusz ręce. Po otwarciu opakowania odklej z paska plastikową warstwę ochronną (plastrów używaj niezwłocznie po ich odpakowaniu).
3. Nawilż skórę nosa niewielką ilością wody. Jeżeli skóra nie będzie dostatecznie nawilżona, plastry mogą nie przykleić się do skóry ograniczając skuteczność zabiegu.
4. Połóż pasek gładką stroną na wilgotnej powierzchni nosa, starannie dociśnij, aby usunąć pęcherzyki powietrza i osiągnąć odpowiednie przyleganie plastra do skóry.
5. Pozostaw na 10-15 min, aż do wyschnięcia ( plaster musi być sztywny).
6. Po wyschnięciu powoli zdzieraj go zaczynając od brzegów nosa pociągając w kierunku środka. W przypadku gdy plaster zbyt mocno przylega do skóry, należy zwilżyć go wodą w celu łatwego usunięcia.

Skład: Woda, Kopolimer Akrylowy, Poliwinylopirlidon, Alkohol Poliwinylowy, Krzemionka, Kopolimer Tlenku Etylenu i Dimetikonu, Dwutlenek Tytanu, Glycyrynian Dwupotasowy, Alantoina, Wyciąg z oczaru Wirginijskiego, Aromat.




W opakowaniu jest 6 sztuk plastrów. Ja wybrałam wersję o większym rozmiarze, ale z tego co pamiętam były również standardowe, ale z dodatkiem olejku z drzewa herbacianego.

No i teraz przejdźmy do efektów, a raczej ich braku... Nie spodziewałam się tego, żeby te plastry usunęły mi wszystkie paskudne rzeczy, które znajdują się w moich porach na nosie. Ale żeby nic nie zrobiły? To mnie zaskoczyło. Ten produkt nic nie wyciągnął z mojego nosa. Null. Zero. Jednym słowem bubel jakich mało. 

A Wy używacie takich plastrów na nos? Jak tak, to jakie polecacie?


Winterberry & Shea, Shimmering Swirl Body Lotion, czyli dwufazowy balsam do ciała "Owoce leśne i masło shea" , Avon - recenzja

Cześć Wam :)

Dziś kolejna recenzja. Tym razem pod lupę biorę balsam dwufazowy z Avonu, który kupiłam jakiś czas temu.





Opis producenta: Wzbogacony masłem shea i witaminami Ci F, dwufazowy balsam do ciała nada Twojej skórze blask, zapewniając jej długotrwałe nawilżenie.

Skład: Aqua, Glicerin, Propylene Glycol, Mineral Oil, Ethylhexyl, Palmitate, Petrolatum, Stearic Acid, C12-15 Alkyl Ethylhexanoate, Caprylic/Capric Triglyceride, Glyceryl Stearate, Parfum, Phenoxyethanol, Mica, Methylparaben, Carbomer, Cetearyl Alkohol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Sodium Hydroxide, Ceteareth-20, Disodium Edta, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Rubus Fruticosus (Blackberry) Fruit Extract, Tocopheryl, Acetate, Ascorbic Acid, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract, Vanilla Planifolia Fruit Extract, Ci 77891, Ci 77491, Ci 77492, Ci 77499, Benzyl Alcohol, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Benzyl Benzoate, Limonene.

Skusiłam się na ten produkt przypadkowo i tak na prawdę w oczy rzuciło mi się opakowanie, które mnie urzekło (tak, tak wiem, że jest to dziwne, żeby decydować się na zakup produktu ze względu na opakowanie...). Oprócz balsamu o zapachu owoców leśnych, był jeszcze drugi o zapachu przypraw i wanilii.
Kosztował w promocji 9,90 zł.
W opakowaniu mamy 150 ml produktu, który jest ważny 12 m-ce od momentu otwarcia. 


Balsam jest dwukolorowy: różowo-waniliowy. W konsystencji jest lekki. Dobrze się rozsmarowuje, ale nie wchłania się za szybko. Producent na opakowaniu pisze, że balsam zapewnia długotrwałe nawilżenie, ale niestety ja nic takiego nie zaobserwowałam.

Kupując ten produkt nie zauważyłam na opakowaniu (jakże dużego) napisu "shimmering".  W związku z tym mocno się zdziwiłam w trakcie użytkowania, że cała się świecę. Balsam ten ma pełno złotych drobinek. Nie jest to duży brokat, ale drobno zmielony w ogromnej ilości. Szczerze to dziwę się, że został on dodany do produktu "zimowego". Na lato efekt lśnienia, jaki daje ten balsam jest bardziej pożądany, zwłaszcza jak chcemy podkreślić ładną opaleniznę. Ale w chłodniejsze miesiące migoczące drobinki i tak są zakrywane przez nas przez długie rękawy (no chyba, że wysmarujemy się nim przed jakąś imprezą).

Oprócz opakowania, które mnie urzekło, do gustu przypadł mi również zapach. Kojarzy mi się z jogurtem jagodowo-waniliowym. Bardzo ładny i delikatny, ale na skórze nie utrzymuje się jakoś bardzo długo.

Podsumowując, ten balsam to taki przeciętniak. Ładnie pachnie i wygląda na skórze, ale nie spełnia podstawowej funkcji, czyli nie nawilża. Być może za dużo od niego oczekiwałam. Chyba nie skuszę się na niego ponownie.

A Wy miałyście ten balsam?


sobota, 1 listopada 2014

Ulubieńcy października 2014

Cześć Wam :)

Za każdym razem kiedy przychodzi czas na kosmetyczne podsumowanie minionego miesiąca, zdaję sobie sprawę, jak ten czas szybko leci! No ale nie ma się co rozczulać, dlatego przechodzę do konkretów :)





1. Delikatny szampon z wyciągiem z hamamelisu, Yves Rocher

Jeden z najlepszych szamponów jakie o tej pory używałam. Jest na prawdę delikatny. Nie podrażnia mi skóry głowy, dzięki czemu nic mnie nie swędzi (a niestety wiele szamponów powodowało swędzenie skalpu). Po jego zastosowaniu włosy są miękkie i łatwo się rozczesują. Ma delikatny i przyjemny zapach. Dobrze się pieni i oczyszcza włosy. Jest po prostu świetny! 

2. Matt bronzing & contouring powder, 308 Sahara Sand,  Kobo Professional

Kolejny świetny bronzer dla baldolicych. Dużo o nim ostatnio czytałam i mimo, że bardzo lubię Inglot 505, skusiłam się na kolejny puder. Tak, tak jestem miętka :P Ale nie żałuję. Całkowicie matowy, jasny bronzer, którym nie da się zrobić krzywdy. Polecam!

3. City Rush, Avon

Uwielbiam te perfumy, ponieważ są bardzo zbliżone do innego zapachu, na które się "czaję" od dłuższego czasu. Mianowicie chodzi o Gucci Guilty. Nie są identyczne, ale wyczuwam w nich podobne nuty. City Rush zaskoczyły mnie swoją trwałością, a nie każde zapachy z Avonu długo się utrzymują. Poza tym są eleganckie, kobiece, zmysłowe i słodkie, dlatego wolę je używać w zimniejsze dni. Niedługo mi się skończą, ale na pewno do nich wrócę (jako tańszego odpowiednika Gucci Guilty).

4. Intense Classic Balm, Skin79

Lubię testować azjatyckie kremy BB. O tym (jak o wielu innych produktach) wyczytałam w sieci. Zainteresował mnie głównie dlatego, że jest przeznaczony dla cery tłustej i mieszanej. Na ebay kosztuje ok 20-30 zł. 
Zdecydowanie jest to dobrze kryjący i ciężki krem. Na ciepłe dni się nie nadaje, ale teraz kiedy temperatura spadła, spisuje się znakomicie. Maskuje większość rzeczy, które chcę ukryć, a ostatnio mam dużo do zamaskowania (niestety). Nie sprawia, że świecę się jak żarówka, ale jednocześnie nie daje wykończenia płaskiego matu. Kolor idealnie dopasowuje się do mojego odcienia skóry. Jest bardzo wydajny. Dodatkowo ma wysoki filtr, bo aż 35.

I to tyle :)

A Was co oczarowało w październiku?