środa, 31 grudnia 2014

Happy New Year !!!

Cześć Wam :)

Źródło: pinterest.com

Życzę Wam wszystkiego najwspanialszego
 w Nowym Roku 2015. 

Pamiętajcie, że nowy rok to nowi znajomi, nowe doświadczenia, nowe marzenia i szanse, dlatego skorzystajcie z nich. Nie przejmujcie się porażkami czy problemami. Pokonujcie przeszkody i walczcie, aby kolejny rok był lepszy od poprzedniego!


Pozdrawiam  i życzę udanej zabawy Sylwestrowej :)



Ulubieńcy grudnia 2014

Cześć Wam :)

Dziś przyszła pora na podsumowanie ostatniego miesiąca tego roku, czyli grudnia. Postanowiłam, że w postach o  ulubieńcach będę mieszała te kosmetyczne i te niekosmetyczne zachwyty. Zapraszam :)


1)  Korektor pod oczy MAC Prolongwear (NW15)

Ten produkt to moje odkrycie i zakup grudnia (wokół którego chodziłam od dawna). W ulubieńcach listopada wspominałam o bardzo dobrym korektorze NYX HD, ale wtedy nie miałam porównania z MAC i zdecydowanie ten wygrywa. Trzyma się cały dzień i przy tym świetnie wygląda (u mnie o wiele lepiej niż NYX). W końcu moje cienie nie uwidaczniają się w ciągu dnia. Krycie można budować, co bardzo mi odpowiada. Nie zauważyłam, żeby wysuszał mi okolice wokół oczu. Zastyga i trzyma się w miejscu. Jedyną jego wadą jest cena i pompka, która niestety wydobywa za dużo produktu, ale wybaczam mu to. 

2) Palety cieni: Urban Decay Naked Basics i Zoeva Naturally Yours

Kolejne produkty, które wrzucam do worka "zakup i odkrycie" miesiąca to dwie paletki z cieniami w kolorze nude, czyli takimi jak najbardziej lubię. Długo zastanawiałam się nad nimi, ale w końcu popełniłam zbrodnię zakupową. Odkąd je kupiłam używam ich non stop. Cienie się świetnej jakości: dobrze się z nimi pracuje, rozciera, pięknie się ze sobą łączą i mają bardzo dobrą pigmentację. Używam je razem z bazą, bo bez bazy może i utrzymuję się chwilę dłużej niż cienie tańsze, ale dla mnie to za mało. Zresztą na moich tłustych powiekach nic się nie utrzymuje za długo bez bazy, więc im to wybaczam. Jedyną wadą tych paletek to ich cena oraz to, że w paletce Zoevy brakuje mi zwykłego, perłowego cienia w kolorze szampana czy ecru.

3)  Krem ochronny półtłusty z witaminami A+E, Alantan Dermoline

Tego kremu oraz jego fioletowego brata (Kremu ochronnego z witaminą A) używałam już zeszłej zimy. Powróciłam do niego bo jest bardzo dobry i tani. Nadaje się na noc i na dzień, zwłaszcza teraz kiedy pojawiły się mrozy. Dobrze nawilża i lekko natłuszcza skórę oraz chroni ją przed nieprzyjemnymi obecnie czynnikami zewnętrznymi. 

4) "Zaginiona dziewczyna" Gillian Flynn

Sięgnęłam po tą książkę, bo ostatnio była dość często zachwalana w Internecie, a poza tym lubię kryminały i thrillery. Przeczytałam ją z wielką przyjemnością. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to zwykła powieść. Napisana jest inaczej: jeden rozdział z perspektywy męża i jeden z perspektywy żony. Historia inteligentna i zaskakująca. Zakończenie również nie było takie oczywiste. Może nie do końca mi odpowiadało, ale szczerze to pasowało to całego stylu w jakim napisana jest ta książka.

5) Serial "The Fosters"
Źródło: filmweb.pl
Trafiłam na ten serial przypadkiem i przepadłam. Dawno nie oglądałam tak rodzinnego serialu. Życie rodziny Foster całkowicie mnie pochłonęło, mimo, że nie jest to historia o typowej rodzince. Serial opowiada o parze lesbijek Stef oraz Lenie i ich przybranych dzieciach. Spodobało mi się to, że serial jest bardzo ciepły i pełen miłości, a wszelkie problemy i zawirowania wygrywają, bo trzymają się razem. Ot taki zwykły, ale jednocześnie niezwykły serial obyczajowy.

A czy Wy macie jakiś ulubieńców ostatniego miesiąca 2014?






środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt !

Cześć Wam :)

źródło:pinterest.com

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam  zdrowia dla Was i Waszych bliskich, szczęścia, dużo uśmiechu, miłości oraz  spełnienia wszystkich marzeń!




poniedziałek, 22 grudnia 2014

Tag # 4 - Christmas tag

Cześć Wam :)

Święta zbliżają się wielkimi krokami, dlatego dziś również będzie świątecznie. Zapraszam Was na kolejny tag!

Źródło: pinterest.com

1. Kiedy ubierasz choinkę?

W moim rodzinnym domu choinkę ubierało się kilka dni przed Wigilią. Wiem, że wiele ludzi ubiera drzewko dopiero w Wigilię, ale u mnie nigdy nie było na to czasu. Odkąd mieszkam sama, ozdoby świąteczne zaczynają pojawiać się w moim mieszkaniu już 1 grudnia. Samą choinkę przystrajam około tygodnia przed Świętami.

2. Czy praktykujesz otwieranie kalendarza adwentowego?

Kalendarze adwentowe kojarzą mi się z dzieciństwem, kiedy wyjadało się czekoladki w kolejne dni grudnia. Zawsze miałam nadzieję, że w Wigilię będzie jakaś bardziej extra czekoladka, ale niestety zawsze miała tą samą wielkość i wygląd co pozostałe. Teraz nie kupuję takich kalendarzy.

3. Co myślisz na temat świątecznego wystroju galerii już na początku listopada? 

Szczerze, dla mnie to przesada. Oczywiście wszystkie ozdoby są przepiękne, ale listopad to dla mnie za wcześnie.

4. Jaki zapach najbardziej kojarzy Ci się ze świętami?

Mandarynki i pomarańcze! Te owoce smakują najlepiej w tym okresie. Oprócz tego to zapach żywej choinki oraz śmierdzącego kompotu z suszonych owoców.

5. Jak wspominasz zeszłoroczną gwiazdkę bez śniegu?

Powiem szczerze, że nie pamiętam kiedy był śnieg w święta. A szkoda. Tęsknię za białymi świętami, bo takie kojarzą mi się z dzieciństwem. W tym roku również nie zapowiada się śnieżnie...

6. Jaki jest Twój tegoroczny wymarzony prezent?

Jak co roku - wygrana w totka :P ale coś nie bardzo idzie Mikołajowi w tej kwestii :P Tak na serio to w tym roku zrobiłam prezent również dla siebie i spełniłam woje chciejstwa: korektor ProLongwear z MAC, paletka cieni Urban Decay Basic oraz Zoeva Naturally Yours. No poszalałam...

7. Podaj kilka propozycji prezentów dla niej i dla niego.

Jak co roku pojawia się wiele postów i filmików na YouTubie na temat pomysłów na prezenty i myślę, że nic nowego nie wymyślę w tym temacie. Ważne jest, abyśmy słuchali swoich bliskich, bo czasem dają nam znaki, co chcieliby dostać (choć czasem nieświadomie).

8. Czy wysyłasz jeszcze kartki świąteczne pocztą?

Już nie. Jak byłam młodsza, to zawsze wysyłałam kartki do całej rodziny i znajomych. Można powiedzieć, że to było moje coroczne zadanie. Teraz tą tradycję przejęły sms-y, facebook. A szkoda...
9. Jakie jest Twoje wspomnienie świąt z dzieciństwa?

Miłe. Pamiętam jak zawsze byłam podniecona wszelkimi świątecznymi przygotowaniami oraz gotowaniem, sprzątaniem, oczekiwaniem na pierwszą gwiazdkę, pasterką, roratami, prezentami i czekaniem aż moja świnka morska przemówi do mnie ludzkim głosem. Wszystkie te  rzeczy składają się na piękny obraz moich świątecznych wspomnień :)

10. Od kiedy nie wierzysz w Mikołaja?

Od dawna. Nawet nie pamiętam w jakich okolicznościach dowiedziałam się, że Mikołajem są moi Rodzice. 

11. Czym kierujesz się w kwestii świątecznego wystroju domu?

Tym żeby mi się podobało :) ze świętami kojarzą mi się złoto, zieleń, czerwień i biel, dlatego w tych kolorach szukam ozdób. Ma się świecić, błyszczeć i cieszyć oko. Nie zapominam również o zapachu. Nawet jak nie mam żywej choinki, to kupuję gałęzie i robię stroiki. Dzięki temu w moim mieszkaniu również pięknie pachnie :) Uwielbiam również dodawać do ozdób świątecznych suszone pomarańcze, orzechy włoskie, szyszki (od nich jestem uzależniona!) oraz laski cynamonu.

12. Jak spędzasz tegoroczne święta? 

Jak co roku - z Rodziną :) 

Źródło: pinterest.com

 A jak Wy odpowiecie na pytania z tego tagu?


niedziela, 21 grudnia 2014

Denko # 3

Cześć Wam :)

Robiąc świąteczne porządki stwierdziłam, że powinnam pozbyć się zalegających wszędzie pustych opakowań, dlatego dziś przedstawiam Wam kolejną odsłonę projektu denko.

W pierwszej kolejności cała gromada żeli pod prysznic: Oceania Aromatic mleko i miód (Biedronka), Balea Carambola Lambada, Lirene mleczko migdałowe oraz Extradoux mleko i wanilia (Auchan). Wszystkie przyjemne w użytkowaniu z pięknymi zapachami.  Ostatnia butla to płyn do kąpieli z Rossmana. Świetny, relaksujący zapach lawendy. Idealny dodatek do kąpieli po ciężkim dniu.
Na drugi rzut idą mazidła do ciała. Relaksująca oliwka do masażu Ziaja to mój hit. Ma przepiękny zapach, jest wydajna i całkiem dobrze nawilża. Zdecydowanie do niej wrócę, ale teraz szukam tej wersji, ale w żelu. Masło do ciała z Balea- całkiem przyzwoite smarowidło, ale niestety trudno dostępne w naszym kraju. Mleczka do ciała z Garniera bardzo lubię, zwłaszcza wersję czerwoną. Tą oliwkową wzięłam z ciekawości i nie zawiodłam się.
Kolejne denkowce to dwa szampon z Yves Rocher. Pierwszy z nich to delikatny szampon z hamamelisu (biały), który już raz pokazywałam Wam w ulubieńcach jest niesamowity. Z chęcią wróciłabym do niego, ale okazało się, że w sklepach stacjonarnych jest już niedostępny. Czemu firmy wycofują fajne produkty? Drugi- szampon zwiększający objętość jest również dobry, ale nie tak jak tamten. Przeszkadzał mi w nim zapach. Jest ziołowy i ja zazwyczaj nie mam problemu z ziołowymi zapachami, ale ten jakoś mnie drażnił. 
 
Nie wiem czy już Wam wspominałam, ale żele do mycia twarzy z Biedronki (i z Lidla) to moje ulubieńce. Zawsze mam któryś w łazience. Ostatnio kupiłam dodatkowo olejek myjący z Biochemii Urody o zapachu pomarańczy, ponieważ potrzebowałam dodatkowego nawilżenia. Nie widzę w nim wad, oprócz samego opakowania, które jest niewygodne w użyciu i często wylewa za dużo produktu.
Zużyłam również dwie 4 ml próbki serum pod oczy Estee Lauder Advanced Night Repair Eye Serum, które jakiś czas temu można było bezpłatnie zamówić sobie na stronie internetowej Estee Lauder. Jedno zamówiłam dla siebie, a drugie dla mamy, która po jednym użyciu oddała mi je, bo stwierdziła, że ten produkt podrażnia jej oczy. Ja nie miałam takich problemów. Serum dobrze się wchłaniało i przyzwoicie nawilżało, ale szczerze to szału nie ma. Za to krem pod oczy z Palmers był świetny. Nadawał się i na dzień i na noc. Na pewno kiedyś do niego wrócę.
Lekki krem głęboko nawilżający z Pharmaceris był dobry, ale na cieplejsze dni. Kiedy na dworze zaczęły się silne wiatry i mrozy potrzebowałam czegoś bardziej konkretniejszego. Dlatego sięgnęłam po krem półtłusty Dermosan. Pamiętam go jeszcze z czasów swojej młodości. Jest na prawdę bardzo dobry i niedrogi.
Antyperspiranty z Lady Speed Stick od paru lat regularnie goszczą w mojej łazience. Obok tych z Rexony są moimi ulubionymi.
Udało mi się zużyć perfumy Avon City Rush. Biorąc pod uwagę ile mam psikadeł, jest to niezły wyczyn :P  Na pewno wrócę do tego zapachu, bo jak już kiedyś wspominałam Wam w ulubieńcach jest to tańszy odpowiednich Guccy Guilty.
Krem z Avonu Royal Jelly opisywałam dokładnie TUTAJ. Już mam kolejne opakowanie.
Kolejnym zdenkowanym produktem to żel do brwi z Wibo. Bardzo przypadł mi do gustu. Na razie mam inny produkt do stylizacji brwi, ale do tego na pewno kiedyś wrócę.
Tusz do rzęs Pump Up Lovely to produkt, który zużywam i kupuję kolejne opakowanie. Owszem, zdarza mi się kupować inne tusze, ale ten jest pewniakiem, który od jakiegoś czasu mam zawsze w kosmetyce, bo wiem, że mnie nie zawiedzie.
I w końcu ostatnie dwa produkty, o których przypomniałam sobie w ostatniej chwili. Pierwszy to ChapStick truskawkowy, którego nie cierpiałam. Ani to nawilża ust, ani nie pachnie ładnie. Zdecydowanie jestem na nie. Drugi to tusz do rzęs Oriflame Wanderlash, który okazał się miłym zaskoczeniem. Dużo dziewczyn w pracy mi go polecało i muszę przyznać, że miały rację.

Ok, to mogę wyrzucić te puste opakownia i wracać do porządków świątecznych :)

A jak Wam idą przygotowania do świąt?







poniedziałek, 8 grudnia 2014

Olejowe cudo? - Olej marula, Acure Organics

Cześć Wam :)


Już od jakiegoś czasu panuje wielki bum na oleje w kosmetyce. Stosujemy je do ciała, włosów czy na twarz. Ja również uległam temu szałowi już jakiś czas temu. Uwielbiam smarować ciało olejami czy nakładać je na włosy. Nie da się ukryć, że ich działanie jest po prostu świetne. Z twarzą miałam więcej problemów. Używałam produktów naturalnych jak olej tamanu, z awokado, z wiesiołka czy osławiony arganowy. Kupowałam również gotowe mieszanki, np. z Planet Spa Avonu czy  różany z Alverde. I tak na prawdę mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, które z nich się u mnie sprawdziły i szczerze nie naliczyłabym się za dużo.

Najbardziej zawiodłam się na olejku arganowym, który miał być ósmym cudem świata. Nie dość, że śmierdział okrutnie, to jeszcze w ogóle się nie wchłaniał. Starałam się go nakładać niewiele, ale nawet to nie pomagało. Działania? Żadne...

Kiedy usłyszałam od nissiax83 o nowym olejku, który miał być lepszy od arganowego wiedziałam, że muszę go spróbować. Ponieważ olej marula nie był jeszcze w Polsce tak łatwo dostępny, swój egzemplarz kupiłam na iHerb.com, o czym pisałam TUTAJ


Olejek ma pojemność 30 ml i kosztował mnie 13.81$. Buteleczka jest szklana i ma wygodny dozownik- pompkę, która pozwala na "wyciśnięcie" mniejszej lub większej ilości olejku. Skład to po prostu czysty olej marula, który ma kolor jasnożółty. Dla mnie ten produkt jest bezzapachowy (nie wiem jak z olejem marula innych marek), co jest dużym plusem, bo wiadomo, że niektóre tego typu produkty to śmierdziele jakich mało :P.


Jak czytałam o tym olejku, to dowiedziałam się, że tak na prawdę działa na wszystko. Jest dobry do skóry i do włosów. Ma działanie przeciwzmarszczowe, zmiękczające, regenerujące, nawilżające, antybakteryjne itd. Trochę sceptycznie podchodziłam do tych wszystkich ochów, ale chciałam na własnej skórze przekonać się czy rzeczywiście olejek jest taki cudowny jak go opisują.

Olejek marula można również używać na włosy, ale nie próbowałam, bo zwyczajnie było mi go szkoda. Kupiłam go jako produkt do twarzy i tak miałam zamiar go wykorzystać. 

Aplikowałam go na różne sposoby. Pierwszym z nich to samodzielne stosowanie na noc i ta opcja sprawdzała się dopóki nie nadeszły mrozy, wiatry i kwasy w pielęgnacji. Wtedy moja skóra zrobiła się bardziej wymagająca, dlatego zaczęłam mieszać olejek z aktualnie używanym przeze mnie kremem na noc. W tej chwili ta opcja jest dla mnie idealna i zaspokaja moją wysuszającą się skórę twarzy. Dodatkowo olejek ma sprawić, że możliwości pielęgnacyjne kremu się zwiększą. I chyba coś w tym jest, bo rano wstaję i oczom nie wierzę :P

Drugą metodą stosowania tego olejku było nakładanie go pod maskę algową. W tej chwili używam maski z Bielendy, o której pisałam TUTAJ. Nakładanie różnych specyfików (olejków czy innych serów- jakkolwiek to brzmi :P) pod maski algowe sprawia, że po prostu lepiej działają.

Ostatnim sposobem stosowanie olejku marula dla mnie było nakładanie go pod makijaż. Szczerze, jeszcze do niedawna, jak ktoś mówił/pisał, że używa oleju pod makijaż, to miałam ochotę popukać się w głowę i spytać WHY? Przecież to spowoduje, że zrobi nam się ciasto na twarzy... Ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała, zwłaszcza, że marula należy do lżejszych olejków. Dziś odszczekuję wszystkie negatywne słowa, które mówiłam na metodę olejowania twarzy przed nałożeniem makijażu! Dlaczego? Bo skóra przez cały dzień wygląda promiennie, krem BB świetnie się aplikuje, makijaż przez cały dzień wygląda dobrze, nic się nie waży (oczywiście w tych warunkach pogodowych, jakie obecnie mamy. Nie wiem jakby było w okresie letnim) i przede wszystkim lubiąca się świecić strefa T jest ujarzmiona. Owszem, z upływem czasu zaczynam się świecić, ale jest to tak minimalne, że mi nie przeszkadza (a musicie wiedzieć, że jestem na to uczulona). Jest tylko jedno "ale": taka aplikacja olejku sprawdza się u mnie tylko wtedy jak dam mu min. 30 minut na wchłonięcie się, dlatego stosuję go wtedy kiedy mam czas, czyli w wolne dni. Jeżeli nie dam mu dłuższej chwili na zaprzyjaźnienie się z moją skórą przed nałożeniem malowideł na twarz, wtedy mój make up nie prezentuje się fajnie, świecę się bardzo i generalnie wyglądam źle.

Olejek marula stosuję codziennie (nawet kilka razy w ciągu dnia) od momentu jak do mnie przyleciał z USA, czyli od drugiej połowy września. Trzeba przyznać, że jest bardzo wydajny- wystarczy 1-1,5 pompki na całą twarz, dlatego buteleczka starczy mi na pewno jeszcze na jakiś czas.

Obecnie wiele sklepów online w Polsce wprowadziło olej marula do swojej oferty, więc jest już bardziej dostępny.

Podsumowując mój długi wywód: jestem na tak. Skóra twarzy dzięki temu specyfikowi jest świetnie nawilżona, miękka, odprężona. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam, że moje blizny potrądzikowe się zmniejszyły. Jest to najlepszy olej do twarzy jaki stosowałam do tej pory. Na pewno będę jeszcze testować inne tego typu specyfiki, ale i tak wiem, że ten olejek na stałe zagości w mojej kosmetyczce.

A Wy miałyście już olej marula? Jak u Was się sprawdził?