środa, 22 października 2014

Nie dla mnie, czyli buble kosmetyczne # 1

Cześć Wam :)

Dzisiaj kolejny post. Tym razem przedstawię Wam produkty, które u mnie się nie sprawdziły, nie polubiłam ich, czyli generalnie jestem na nie...






1. Makeup Setting Spray, Avon.

Kupiłam ten spray, gdy po raz pierwszy pojawił się w katalogu. W cenie promocyjnej kosztował ok. 15 zł. Nigdy nie miałam tego typu wynalazków, więc tak na prawdę nie wiem jak inne spraye fixujące się zachowują. 
Na opakowaniu piszę, że butelkę należy trzymać ok. 20-25 cm od twarzy i spryskać 2-4 razy. Tak też robiłam. Rzeczywiście produkt usuwa pudrowy efekt makijażu. I dla mnie to jedyny plus. Po spryskaniu twarzy miałam wrażenie, że jest ona pokryta "kurczącą się" maską. Efekt ściągnięcia był strasznie nieprzyjemny. Dodatkowo po niedługim czasie zaczęłam strasznie się świecić. Czy spray utrwala makijaż? Nie zauważyłam, żeby moja "tapeta" była bardziej zakonserwowana niż zazwyczaj :P
Zdecydowanie jest to gadżet, który w moim makijażu nic nie wniósł pozytywnego.

2. Matująco - wygładzający puder mineralny, Celebrities Beauty, Eveline Cosmetics.

Szukałam pudru do torebki. Matującego. Do tej pory miałam puder transparentny z Essence, który sprawdzał się bardzo dobrze, ale coś mnie podkusiło na wypróbowanie czegoś nowego. Niestety, w moje ręce wpadł puder z Eveline. Kosztował ok 15-20 zł. Wybrałam odcień 20 transparent. 
Produkt ma ładne opakowania. W środku jest lusterko i puszek. Generalnie wygląda jak puder w wyższej półki. Więc za prezentację daję mu plus. Jedyny.
Nie polubiłam tego pudru, ponieważ w kilka minut (!) po jego nałożeniu moja paskudna strefa T zaczyna się świecić jak bombka choinkowa. Więc jego matujące zdolności są do niczego. Dodatkowo w tych nielubianych przeze mnie świecących miejscach waży się i tworzy mi coś na wzór ciasteczkowego potwora na twarzy.
Puder ma jeszcze wygładzać, ale może jestem ślepa, bo nic takiego nie zauważyłam.
Żałuję, że go kupiłam i że teraz te pieniądze wyrzucę do kosza.

3. BB+ Anew Vitale, krem upiększający, Avon

Kupiłam ten krem BB, mimo, że nie przepadam za odpowiednikami kremów BB azjatyckich. Ale koleżanka tak go zachwalała... Pomyślałam, a może będzie to ósmy cud świata? No i okazała się, że niekoniecznie... Ani ósmy, ani żaden inny, a przede wszystkim nie cud.
Na początku byłam przerażona kolorem. Dość ciemny z tonami różu. Po rozprowadzeniu na twarzy okazało się, że ten kolor nie jest straszny, bo znika. Tak, znika. Nie widać go na twarzy. Nie kryje w ogóle. Nie wyrównuje kolorytu skóry. Jedyny efekt, który zapewnił ten krem, to odczuwalna pod palcami pudrowość, delikatność. Nawet nie wiem jak to określić.
Czy krem mnie upiększył? Jak nie widziałam się w lustrze tylko dotykałam twarzy, to tak. Natomiast jak spojrzałam w zwierciadło, to nie usłyszałam, że jestem najpiękniejsza na świecie :P

4. True Match, Loreal

Od paru lat używam głównie azjatyckich kremów bb, ale raz na jakiś czas mam ochotę wypróbować jakiegoś podkładu. Ten z Loreal kupiłam na promocji -49% w Rossmanie. Poszłam z zamiarem kupna podkładu z Bourjois, ale okazało się, że wszystko w moich kolorach zostało wymiecione, więc skusiłam się na inny. I żałuję.
Właściwie on nie robi nic. Tak jak powyższy krem z Avonu, ani nie wyrównuje kolorytu, ani nie kryje, a dodatkowo bardzo szybko się po nim świecę. Nie lubię go na swojej twarzy. Jedyny plus to gama kolorystyczna, która jest na prawdę duża. I tyle.

5. Cream BB, Multi Function Formula Snail Repair Blemish Balm, Mizon

Uwielbiam azjatyckie kremy BB, ale z nimi jest tak samo jak z innymi produktami. Jedne są rewelacyjne, a inne beznadziejne. Noi ten produkt z firmy Mizon trafił do drugiej grupy.
Dlaczego jestem na nie? Po pierwsze po rozprowadzeniu efekt był ok, ale po kilku chwilach produkt zmienił kolor. Nie na ciemny, ale na jaśniejszy. Jestem blada, ale wyglądałam jeszcze jaśniej niż zazwyczaj. Kiedyś mama spytała mnie czy nie jest mi słabo :P Na prawdę moja twarz mówiła "jestem chora". Po drugie produkt bardzo szybko się ścierał i to nierównomiernie, co spowodowało, że miałam jaśniejsze (od kremu) i ciemniejsze (mój kolor twarzy) plamy, dlatego wyglądałam wtedy jakby malowało mnie dziecko. No i się szybko świeciłam. Wiem, że w tym poście często piszę o świeceniu się twarzy, ale jestem wyjątkowo przewrażliwiona na tym punkcie.

6. Ultra Long - Lasting Cream Eyeshadow, 12 h Waterproof, Yves Rocher

Nad tym cieniem w kremie bardzo ubolewam. Żałuję, że nie jest ani long, ani lasting, ani 12 h waterproof. 
Piękny odcień 01 nude. Perłowy szampan - tak bym określiła ten kolor. Miał być dla mnie cieniem na szybkie, rozświetlające makijaże. Wiecie: jasny cień, kreska, tusz do rzęs i jestem gotowa na podbój dnia. No ale się nie udało.
Po nałożeniu cienia na powiekę i kilku mrugnięciach już miałam zebrany produkt w załamaniu. Próbowałam więc inaczej: pomalowałam oko i starałam się nie mrugać (zamknęłam oko), żeby dać czas na wyschnięcie, zastygnięcie. No ale też mi nie wyszło, bo jak po kilku minutach zaczęłam mrugać efekt był taki jak poprzednio. Próbowałam go używać jako bazę, ale efekt był jeszcze gorszy niż używany solo. Nakładałam pod niego bazę, ale i ona nie pomogła. Generalnie nie sprawdził się w żadnej opcji w jakiej go używałam. A szkoda...

7. Brow Styling Gel, Revlon

Przeźroczysty żel do brwi z Revlonu, który na szczęście kupiłam za ok 7 zł w Pepco, więc nie kosztował majątek. Niby żel to nic wielkiego, ale efekt jaki dawał na brwiach był piorunujący... Oczywiście w negatywny sposób. Bowiem po zaschnięciu zaczynał się kruszyć, łuszczyć, więc moje brwi wyglądały jakby dopadła je grzybica. Oczywiście jak na złość nie mogłam tego produktu wyczesać czystą szczoteczką (nie umorusaną w tym żelu). Podchodziłam do niego kilkukrotnie, ale za każdym razem efekt był ten sam.

Uffff, wygadałam się, wyżaliłam :) Teraz mogę się pozbyć tych bublów.

 A Wy miałyście któryś z tych produktów? Sprawdził się u Was?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz :)