piątek, 29 sierpnia 2014

Zakupy # 1

Cześć Wam :)

Zakupy, czyli to co większość z nas lubi :) miałam w tym miesiącu trochę przyhamować, ale były promocje... i poległam.

Pierwsze zakupy poczyniłam w Hebe, bo przyciągnęła mnie promocja -30%  na kosmetyki Palmers. Już od jakiegoś czasu chciałam wypróbować 3 kosmetyki z tej firmy, a że byłam w pierwszy dzień promocji udało mi się je wszystkie zakupić :) Do koszyka powędrował: krem przeciwzmarszczkowy pod oczy (po cenie promocyjnej kosztował ok. 24 zł), krem przeciwzmarszczkowy na noc z retinolem (ok. 27 zł) oraz maseczka oczyszczająca (ok. 27 zł).


Druga promocja zaatakowała mnie na Facebooku, na którym można było wygenerować sobie kod promocyjny -25%  na pędzle Hakuro w drogerii ekobieca.pl. Kupiłam dwa, na które już od jakiegoś czasu polowałam: pędzel do różu i bronzera H14 (po cenie promocyjnej kosztował 24,75 zł) oraz kabuki H100 (29,99 zł). Do koszyka trafiły również rybki GAL, których jeszcze nie próbowałam: witaminowe do twarzy (żółte) i serum pod oczy (czerwone). Cena za sztukę to 0,49 zł.


Od jakiegoś czasu zastanawiam się na zakupem słynnego pudru Ben Nye. Jednorazowo jest to duży wydatek i nie chciałam wydać pieniędzy na puder o złym kolorze lub, który by mi się nie sprawdził. Dlatego na allegro kupiłam próbki w pojemniczkach o pojemności 10 ml koloru Fair i Banana.



To ja zabieram się za testowanie nowości :)

A jakie są Wasze upolowane zdobycze?


czwartek, 28 sierpnia 2014

Denko # 1

Cześć Wam :)

Nazbierało mi się kilka pustych opakowań, których chciałabym się pozbyć, dlatego dziś mam dla Was moje denko.





Na pierwszy rzut idą dwa żele pod prysznic z Balea i Avon. Od produktów tego typu nie oczekuję dużo. Mają ładnie pachnieć i być niedrogie. Te dwa dużo nie kosztowały, ale szczerze to zapachami mnie nie urzekły, dlatego nie kupię ich ponownie.











Kolejny pustak to peeling cukrowy z Bielendy kupiony na wyprzedaży za 3 zł w Biedronce. Trafił do mnie z czystej ciekawości, bo od peelingów do ciała wolę gąbki - zdzieraki. Ten pachniał bardzo ładnie, ale nie był za wydajny (miał 100 g). Nie oczarował mnie. Zostanę przy gąbkach.


Zużyłam również olejek do włosów Advence Tachnicques z Avon. Szczerze to trudno nazwać mi ten preparat olejkiem. Dla mnie to coś jak jedwab. Kupuję go dość regularnie i nakłam na włosy głównie wtedy, gdy chcę je modelować, ponieważ dzięki niemu nie mam problemu z rozczesywaniem. I tylko dlatego gości w mojej łazience.
Btw. Dodatkowym plusem jest to, że ten produkt ma pompkę, która idealnie pasuje do buteleczki podkładu Colorstay z Revlon. Sprawdzone - sama tak używam Colorstay.


Do kosza pójdzie również buteleczka po toniku rumiankowym z Ziaja. Szukam toników niedrogich i bezalkoholowych i ten taki jest. Na pewno do niego (lub innych jego braci) wrócę, bo robię tak od lat.


Ostatni zdenkowany produkt to zdecydowanie mój ulubieniec: krem głęboko nawilżający do stóp z Zjaja Pro. Kupiłam go 4 miesiące temu na allegro za ok. 25-30 zł z przesyłką. Ma 400 ml i pompkę. Bardzo wydajny i przede wszystkim na prawdę świetnie nawilża stopy. Nawet w lato, kiedy moje są bardzo wymagające. Świetny! Już zamówiłam sobie kolejną buteleczkę.



A jak Wam idzie projekt denko?


środa, 27 sierpnia 2014

Olejowanie włosów - olejek Heenara

Cześć Wam :)

Od kilku lat mamy modę na olejowanie włosów. Wszyscy zachwalali ten sposób pielęgnacji, dlatego stwierdziłam, że nie będę gorsza i kupiłam swój pierwszy olej.Wtedy najbardziej popularny był olej Dabur Vatika, więc trafił w moje ręce. Niestety nie mogłam znieść jego zapachu na moich włosach. Śmierdział tak, że chciało mi się wymiotować. No i przestałam olejować włosy.
Powróciłam do tej metody pielęgnacji ponad rok temu kiedy włosy zaczęły wpadać mi garściami. Przeszukałam internet, aby wybrać odpowiedni specyfik dla mnie i wtedy trafiłam na Heenara.

Olejek kupuję na allegro. Ceny są różne od ok. 15-25 zł za 200 ml plus koszty wysyłki.



Skład: Cocos Nucifera (Coconut Oil), Eclipta Alba (Maka), Emblic Myrobalan (Amla), Herpestis Monniera (Brahmi), Hibiscus Rosa-Sinensis (Jaswand), Azadiachta Indica (Neem), Hendychium Spicatum (Kapoorkachli), Lawsonia Alba (Mehendi), Prunus Amygdalus (Almond), Aloe Barbadensis (Kumari).


Sam olejek oparty jest na oleju kokosowym, dlatego ma konsystencję stałą. Przed użyciem najlepiej zamoczyć butelkę w ciepłej wodzie (na zdjęciu poniżej widać nieroztopiony do końca olej). Ja przelewam go do buteleczki z atomizerem i dzięki temu wygodniej mi się go aplikuje.


Jeżeli chodzi o zapach to przypomina mi ona....przyprawę maggi. A ja ją lubię, dlatego nie jest to dla mnie przeszkoda.

Zmywa się łatwo w moim przypadku wystarczy jedno mycie. Zapach znika po umyciu.

Na samym początku kuracji stosowałam go przed każdym myciem. Wieczorem nakładałam głównie na skalp, a resztę rozczesywałam grzebieniem na całe włosy. Rano je myłam. Po jakimś czasie zmniejszyłam dawkowanie na co drugie lub trzecie mycie. Kiedy nie miałam ochoty myć głowy rano (tak jest jesienią/zimą) lub nie miałam po prostu czasu, to olejowałam włosy wieczorem na 2-3 godzin. Co zauważyłam?

Po pierwsze włosy przestały wypadać tak intensywnie. Dalej wypadają, ale zdecydowanie w mniejszym stopniu, poza tym zaczęły wyrastać nowe. Po drugie nie przetłuszczają się. Były okresy kiedy musiałam myć głowę codziennie. Jak zaczęłam stosować olejek regularnie to mogłam je myć co drugi, albo nawet co trzeci dzień! Po trzecie  lepiej się układają. Jak je wymodeluję, to fryzura trzyma  się dłużej, a włosy nie sterczą każdy w inną stronę. Po czwarte są odżywione i się błyszczą. Po piąte nie mam przesuszonych końcówek. Po szóste mam nawilżoną skórę głowy, która przestała mnie swędzieć. Jednym słowem cudo, które Wam polecam!

Minusów nie zaobserwowałam żadnych.

A jakie Wy polecacie oleje do włosów?







poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Tag # 2 - Tag domowy

Cześć Wam :)

Bardzo spodobał mi się nowy tag krążący po Internecie - Tag domowy, więc postanowiłam go zrobić.

No to zaczynamy!

źródło: www.pl.pinterest.com

1) Dwa obowiązki domowe, które lubisz robić w domu.

Pierwszy to zdecydowanie pranie. Oczywiście w pralce :P. Lubię wyjmować świeże pranie z pralki i wieszać je na suszarce. Wtedy w całym domu pięknie pachnie płynem do płukania tkanin. Drugim obowiązkiem, który wykonuje z przyjemnością to gotowanie.

2) Dwa obowiązki domowe, których nie lubisz robić w domu.

Zdecydowanie mycie okien. Nie cierpię. Zawsze robią mi się smugi na szybach, a ram nie umiem domyć. Drugim domowym koszmarem jest dla mnie prasowanie. Też mi nie wychodzi, dlatego prasuję jak muszę. Te dwie czynności staram się ograniczyć do minimum.

3) Czy lubisz gotować? Jeżeli tak, to jaka jest Twoja popisowa potrawa?

Tak lubię, chociaż mistrzem kuchni nie jestem. Staram się gotować łatwo i szybko no i oczywiście smacznie. Jeżeli chodzi o popisowe potrawy to różnego rodzaju makarony z dodatkami oraz zupy, które uwielbiam w okresie jesienno-zimowym.

4) Podziel się dwoma trikami a'la Perfekcyjna Pani Domu.

Jakiś szczególnych trików nie mam, a jak jakieś potrzebuję to szukam w Internecie. Ale moimi ulubionymi radami a'la Perfekcyjna Pani domu jest odświeżacz powietrza/do tkanin/ narzut/ pościeli itp. zrobiony z odrobiny wody i ulubionego płynu do płukania (przelany oczywiście do butelki z atomizerem) oraz usuwanie zmechaceń z tkanin za pomocą jednorazowej golarki.

5) Wymień dwóch ulubieńców domu.

Na pierwszym miejscu będzie oczywiście pralka. Na drugim - parowar, bo dzięki niemu można przygotować szybkie, smaczne i przede wszystkim zdrowe potrawy. Nie pogardzę również odkurzaczem i zmywarką (gdybym ją miała).

6) Mieszkanie czy dom?

Na co dzień mieszkanie. Dom, a raczej domek letniskowy na wakacje. Najlepiej w górach :)

7) Kto prowadzi budżet domowy?

Ponieważ mieszkam sama, to mogę powiedzieć, że ja :)

8) Pedantka czy bałaganiarz?

Ani jedno, ani drugie. Jestem gdzieś po środku, chociaż do perfekcyjnej pani domu mi brakuje. Nie lubię żyć w bałaganie, ale nie chce mi się latać co chwilę z odkurzaczem czy szmatką. Sprzątam zazwyczaj raz w tygodniu, chyba, że mam bardzo pracowity okres i nie mam czasu/siły. Wtedy sprzątanie odkładam, bo nie ucieknie. Ale nie czekam też aż wszystko zacznie w domu chodzić...

9) Jak wygląda Twój wymarzony dom?

Bardzo podobają mi się domy w stylu amerykańskim. Moim ulubieńcem jest ten zamieszkały przez bohaterkę "Gotowych na wszystko" Susan Delfino.

źródło: https://www.flickr.com/photos/75941851@N00/4801190394/

Poza tym lubię również domy z "duszą". W tej kategorii zwyciężył dworek Lucy z serialu "Ranczo".

źródło: http://ranczo.wikia.com/wiki/Dworek_Lucy

Lubię w domach duże ogrody i werandy, na których można pić poranną kawę. W środku królowałyby na ścianach jasne kolory typu ecru, beże, odcienie żółci. Byleby nie biały, bo nie lubię takich ścian.W bardzo intensywnych kolorach również źle się czuję. Do tego meble w kolorze jasnego drewna lub bieli (tak w meblach akceptuje biel). Dużo ciepłego światła i zieleni, no i kominkiem też bym nie pogardziła... Ach.... się rozmarzyłam :)

Zdecydowanie nie lubię nowoczesnych pomieszczeń. Metal i czerń w ogóle mi nie odpowiadają. Są zimne i nieprzyjemne. Lubię pomieszczenia przytulne. Po prostu.

10) Tradycja wyniesiona z domu, którą praktykujesz do dziś.

Nie mam takiej.


A jak Wy odpowiecie na Tag domowy?





sobota, 23 sierpnia 2014

Szczoteczka soniczna do twarzy Bellissima Imetec Face Cleansing

Cześć Wam :)
Dziś będzie o szczoteczce sonicznej do twarzy. Już od jakiegoś czasu jest duży bum na te, marki Clarisonic. Ja również zastanawiałam się nad nią, jednak cena, za którą można kupić oryginalne urządzenie mnie przeraża. Dlatego postanowiłam przeszukać internet, żeby znaleźć tańsze zamienniki, również soniczne. Tak właśnie trafiłam na szczoteczkę Bellissima Imetec.




Kupiłam ją pół roku temu w cenie promocyjnej 119,00 zł (przeceniona z 149,00 zł).
W zestawie otrzymujemy:
- urządzenie wodoodporne,
- dwie baterię AA,
- biały pokrowiec,
- podstawkę,
- 5 wymiennych końcówek: do skóry normalne, wrażliwej, do peelingu, do mikromasażu.

W prawym dolnym rogu brakuje baterii, które już są w środku urządzenia.


Według producenta szczoteczkę można używać okrężnymi ruchami przez około: 20 sekund na czole, 20 sekund na nosie i brodzie, 10 sekund na każdym policzku, 20 sekund na szyi i dekolcie. Szczoteczka nie ma żadnego czasomierza czy czujnika nacisku, więc nie da znać kiedy oczyszczamy twarz za długo czy za mocno. Można stosować codziennie lub kilka razy w tygodniu. 





Szczoteczka ma soniczne wibracje. Jednak nigdzie nie znalazłam informacji o ich częstotliwości. W urządzeniu jest tyko jedna prędkość działania.

Jeżeli chodzi same końcówki, to tak jak pisałam wyżej jest ich 5. Do oczyszczania twarzy mamy 3 końcówki: jedna do peelingu, druga do skóry normalnej i ostatnia do skóry wrażliwej. Każda z nich jest na podstawce opisana. Bałam się, że włosie będzie twarde, ale nic z tych rzeczy. Jest bardzo mięciutkie i nie ma mowy o nieprzyjemnym podrażnianiu twarzy. Na co dzień używam wersji SENSITIVE, która według mnie idealnie nadaje się do codziennego oczyszczania. Końcówka NORMAL jest dla mnie jak peeling- stosuję ją zazwyczaj dwa razy w tygodniu (dlatego te końcówki są najbardziej odkształcone na zdjęciach). Szczoteczki przeznaczonej specjalnie do peelingu nie używam, bo jest dla mnie za mocna, ale mam bardzo wrażliwą skórę.


Kolejne dwie końcówki to ta z gąbeczką silikonową, która ma poprawić wchłanianie się kosmetyków oraz z ta przeznaczona do masażu. Tych końcówek nie używałam. Dla mnie są po prostu zbędne, bo kupowałam to urządzenie z myślą o oczyszczaniu twarzy.


Zdecydowanym plusem szczoteczki jest to, że na prawdę dobrze czyści twarz. Dzięki niej moje pory nie są zanieczyszczone, a to do tej pory spędzało mi sen z powiek. Poza tym nie muszę stosować peelingów do twarzy. Czas sterczących, suchych skórek się skończył. Skóra jest zdecydowanie gładsza i czystsza.
Warto również podkreślić, że samo urządzenie jest wodoszczelne, co jakby nie było jest dość istotne.

Zasilane jest dwoma paluszkami AA. Dla niektórych to plus, a dla innych minus. Dla mnie ta kwestia jest obojętna. Odkąd mam tą szczotkę, czyli pół roku nie wymieniałam baterii, a używam jej codziennie.
Niestety największy problem (i jedyny minus) związany ze szczoteczką Bellissima są zamienne końcówki, których nie mogę zlokalizować w internecie. Nie ma ich w sklepie, w którym kupiłam urządzenie, na allegro czy na ebay. Dlatego po każdym użyciu końcówki myję dokładnie i regularnie sparzam wrzącą wodą, bo nie wiem, kiedy uda mi się kupić nowe.

W instrukcji obsługi dołączonej do urządzenie jest napisane, że importerem w Polsce jest firma HB Polska Sp. z o.o. i w celu zakupu części zamiennych lub naprawy należy się z nią kontaktować lub z autoryzowanym punktem serwisowym. Więc chyba będę musiała to zrobić...

A Wy używacie szczoteczek sonicznych do twarzy?
EDIT:
Dzięki jednej z Was - Oldze Kwiatek dowiedziałam się, że na stronie RTV EURO AGD są dostępne zamienne szczoteczki do urządzenia Bellissima. Koszt 4 końcówek to 29,99 zł. Poniżej link dla zainteresowanych:
http://m.euro.com.pl/urzadzenia-kosmetyczne/bellissima-imetec-5040.bhtml

Jeszcze raz Ci dziękuję Olgo Kwiatek :)

wtorek, 19 sierpnia 2014

Tag # 1 - all about eyes

Część Wam :)

Dziś miałam ochotę na Tag "All about eyes", który znalazłam na blogu Kasi. Ponieważ mnie nikt nie taguje, bo jestem nowa w blogosferze, postanowiłam sama się otagować :) a co!

To zaczynamy!

1. Ulubiony krem/serum pod oczy? 

Kiedyś na noc namiętnie używałam masła shea na okolice koło oczu. Świetnie się sprawdzał na tych terenach. Ponieważ mi się skończył szukałam innego zamiennika, bo lubię testować nowe rzeczy. Przypadkowo zaczęłam używać....maści oliwkowej Ziaji. To był również (obok masła shea) strzał w dziesiątkę! Świetnie nawilża, jest wydajna. Czego chcieć więcej :)
Kremu na dzień nie mam, ale w ciągu dnia (kiedy jestem w domu) i bolą mnie oczyska to smaruję je żelem z Yves Rocher z serii Hydra Vegetal. Trzymam go w lodówce, dlatego szybko przynosi ulgę.

 
2. Ulubiony korektor pod oczy? 

Ciągle szukam idealnego! 
Czasem nie używam korektora, tylko na zaczerwienienia wokół oczu nakładam dodatkową warstwę kremu BB (którego aktualnie maltretuję). W okresie jesiennym i zimowym zdarza mi się używać tłuściocha Salmon Concealer ze SkinFood, który nie jest idealny, ale przyzwoity.


btw. Jak macie jakieś cuda z zakresu korektorów pod oczy to piszcie :)

3. Ulubiony produkt do brwi?

Jakiś żel do brwi - w tej chwili marki Wibo oraz kredka Catrice 020 Date With Ash-ton.

 
4. Ulubiona baza pod cienie?

Z tych co używałam (a było ich trochę) uważam, że najlepsza była baza z ArtDeco. Zdecydowany faworyt. Obecnie męczę się z bazą z Kobo (a raczej z zakrętką z opakowania...).


5. Ulubiona paletka cieni? (musisz wybrać jedną).

Nie mam ulubionej paletki. Są to raczej pojedyncze cienie.

6. Ulubiony płyn do zmywania makijażu oczu?

Ten, o którym pisałam w ulubieńcach lipca, czyli płyn micelarny z Garnier.  

7. Ulubiony tusz do rzęs?

Jestem pazerna i mam dwa:   Lovely Pump Up Curling Mascara oraz Eveline Mascara False Definition 4D Extension Volume (dłuższej nazwy się nie dało wymyśleć?). Do niedawna nie lubiłam silikonowych szczoteczek, jakie posiadają te tusze, ale przyzwyczaiłam się, ba nawet je polubiłam. Tusze świetnie dają radę z moimi ubogimi rzęsami. Świetnie je rozczesują, wydłużają i pogrubiają. Lepiej się sprawują jak trochę podeschną.



8. Ulubiony eyeliner? (żelowy, kredka, w pisaku?) 

Nie mam. Do robienia kresek używam matowych cieni z paletki Sleek Au Naturel: czarnego NOIR  lub ciemno brązowego BARK. 

9. Ulubiony pojedynczy cień?

Mam ich kilka (od lewej): Inglot 393, Inglot 353, Inglot 390, Kobo 117, Inglot 402 oraz Hean 502.



10. Ulubione okulary przeciwsłoneczne?

Nie mam ulubionych, bo mam tylko jedne. Okulary przeciwsłoneczne, które mają szkła korekcyjne.  

 


To by było na tyle. Zapraszam Was również do odpowiadania na pytania zawarte w tym Tagu :)



sobota, 16 sierpnia 2014

Miód do rąk - recenzja Royal Jelly Hand Cream, Avon Care

Cześć Wam :)

Dziś chciałabym Wam przedstawić mojego kilkumiesięcznego ulubieńca do pielęgnacji dłoni: Royal Jelly Haand Cream z Avon Care, czyli intensywnie nawilżającego kremu do rąk z woskiem pszczelim.


Krem kupuję od mojej koleżanki, która jest konsultantką za ok. 5 zł. Jest to już moje trzecie opakowanie, więc zdecydowanie mogę wypowiedzieć się na temat tego smarowidła.

No ale zacznijmy od początku. Na opakowaniu producent pisze: "Intensywnie nawilżający krem do rąk z mleczkiem pszczelim. Zapewnia podwójną dawkę nawilżenia*. Formuła z mleczkiem pszczelim pomaga zapewnić odpowiedni poziom nawilżenia skóry nawet po wielokrotnym myciu rąk. Testowany dermatologicznie. Sposób użycia: obficie wmasować w skórę rąk zawsze , gdy zachodzi taka potrzeba. *W porównaniu ze skórą niepielęgnowaną kremem. Na podstawie kontrolnego badania klinicznego 235911".

 Skład: Aqua, Glycerin, Cetearyl Alkohol, Sodium Cetearyl Sulfate, Parafum, Imidazolidinyl Urea, Stearic Acid, Methylparaben, Mel, Alcohol Denat, Royal Jelly, Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate, CI 19140, CI 191140, CI 15510, CI 17200.


Krem ma konsystencję dość konkretną. Kojarzy mi się trochę z maściami.


To mazidło ma swoje wady i zalety (jak każdy produkt), ale uważam, że plusów jest więcej. Po pierwsze bardzo dobrze nawilża skórę dłoni i tworzy taką jakby barierę ochronną. Ma przepiękny zapach, który kojarzy mi się z miodem zmieszanym z mlekiem, ale wiem, że nie wszystkim przypadnie do gustu (moja koleżanka-konsultantka twierdzi, że śmierdzi :P). Jest bardzo wydajny (ma pojemność 100 ml) - wystarczy tylko odrobina, aby zapewnić skórze dobre nawilżenie. I radze Wam używać go w niewielkich ilościach, ponieważ (tutaj zmierzam do wad tego produktu) jak zaaplikujemy sobie jego większą ilość to trudno go wsmarować w dłonie, ciężko się wtedy wchłania i ręce się lepią.  Nie podoba mi się również zamknięcie - odkręcane - zdecydowanie bardziej wole zatrzaskowe.

Podsumowując: bardzo lubię ten krem i na pewno kupię kolejne opakowania.

A jakie Wy macie ulubione nawilżacze do rąk?


piątek, 15 sierpnia 2014

Pilnikiem po stopach - recenzja Elektronicznego pilnika do stóp Hornhaut - Entferner, Fuss Wohl, Rossmann oraz moje sposoby na gładkie stopy

Cześć Wam  :)


Jakiś czas temu w internecie pełno było recenzji elektronicznego pilnika do stóp firmy Scholl. Byłam bardzo zaciekawiona tym wynalazkiem zwłaszcza, że nie lubię wykonywać pedicure. Kiedy dowiedziałam się o pilniku, to pomyślałam, że teraz miałabym coś co ułatwiłoby mi  ten nieprzyjemny (dla mnie) zabieg. Jednak jak się okazało cena samego urządzenia i wkładów wymiennych okazała się zaporowa.

Wtedy zaczęłam szukać zamienników. Tańszych. Przeczesałam zagłębia internetu i odkryłam, że Rossmann wprowadza do sprzedaży elektroniczny pilnik ze swojej marki Fusswohl, który jest połowę (!) tańszy od tego z Scholla. Oczywiście musiałam się go naszukać, bo znajdywałam w dostępnych mi sklepach tylko zawieszkę z ceną. Ale w końcu udało się. Stałam się posiadaczką urządzenia, które miało sprawić, że w krótkim czasie moje stopy staną się stopami jak z reklamy. Czy tak rzeczywiście się stało?



Przejdźmy do konkretów. Urządzenie kosztowało 69,99 zł i mamy na nie 24 miesiące gwarancji (oczywiście zatrzymajcie paragon!). W zestawie dostajemy: 

  • samo urządzenie,
  • dwie baterie alkaliczne AA,
  • pędzelek do oczyszczania,
  • dwie nakładki do pilnikowania stóp (żółta i niebieska).



Kształt urządzenia jest jak najbardziej ok. Wygodnie się trzyma, nie wyślizguje z rąk. Do jego wyglądu również nie mam zastrzeżeń. Jedynie mogę się przyczepić do głośnej pracy, bo daje czadu jak traktor :)



Tak jak pisałam w zestawie znajdują się dwie końcówki: żółta i niebieska. Pierwsza z nich jest delikatniejsza i służy do miejsc, w których nie mamy mocnego zrogowacenia. Druga- zdecydowanie mocniejsza, ma nam pomóc w usunięciu poważniejszych zgrubień. Końcówki oczywiście są wymienne i można je dokupić w Rossmannie. Pakowane są po dwie sztuki (dwie żółte lub dwie niebieskie, nie ma zestawów mieszanych) i kosztuję ok 20 zł.


Nakładki wymienia się bez problemu. Aby zdjąć końcówkę należy przycisnąć biały guzik z tyłu urządzenia (widoczny na zdjęciu powyżej). Poniżej znajduje się miejsce, w którym wkłada się baterie.


No i też samo działanie… Próbowałam używać tego pilnika na wcześniej wymoczone stopy i suche. Mam wrażenie, że bardziej ściera kiedy stopy są suche (chociaż w tym przypadku bardziej pyli nasz usunięty naskórek). Skuteczniejsza była dla mnie końcówka niebieska, która lepiej radziła sobie z moim zrogowaciałym naskórkiem. Kiedy używałam żółtej to miałam wrażenie, że się tylko miziam po stopach i nic się nie dzieje. 

Ale czy po zabiegu moje stopy były idealne? Nie. Niestety. Pokładałam wielkie nadzieje w tym urządzeniu, które bardzo szybko się rozpłynęły. Sądzę, że taki pilnik sprawdzi się u osób, które nie mają za dużo problemów ze stopami. Ja niestety do nich nie należę. Moja skóra dość szybko rogowacieje, często pojawiają się odciski. Elektryczny pilnik sobie z tym nie radzi. Stwierdzam więc, że nie dla mnie takie wynalazki. Niestety...

W związku z tym powróciłam z podkulonym ogonem do dwóch tarek, które do tej pory stosowałam. Owszem muszę trochę się namachać rękami, ale za to efekt jest zdecydowanie lepszy.


Pierwsza nich jest tarka do usuwania zrogowaceń z marki Scholl. Ma dwie powierzchnie: jedną, która ma usuwać zrogowacenia, a druga służącą do wygładzania stóp. Kupiłam ją parę lat temu i z tego co pamiętam to kosztowała ok 20 zł. Do tej pory sprawuje się bez zarzutów. Po każdym użyciu ją myję i dezynfekuję alkoholem. Używam tylko części, która jest gruboziarnista.


 Do wygładzenia stóp używam czegoś innego, a mianowicie pilnika do stóp z Fusswohl. Świetnie się sprawdza i kosztuje niewiele. Jest łatwy w utrzymaniu czystości. Również ma dwie strony drobno i gruboziarnistą. Kosztuje ok. 4-5 zł.



Jakie Wy macie sposoby na pozbycie się niechcianych zrogowaceń na stopach?







poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Ulubieńcy lipca 2014

Cześć Wam :)


Lipiec dał mi w kość temperaturą. Nie cierpię upalnych dni, a tych było pod dostatkiem. Dlatego starałam się jakoś radzić sobie z wysoką temperaturą i jej skutkami (choć nie zawsze mi się o udawało). Pomagało mi w tym kilka produktów kosmetycznych, które stały się moimi ulubieńcami:

1. WODA TERMALNA URIAGE

Nie będę oryginalna pisząc, że odkryłam ją dzięki internetowi. Najczęściej korzystam z niej w czasie upałów, bo nie ma nic przyjemniejszego niż spryskanie twarzy i dekoltu chłodzącą mgiełką (chociaż ludzie się na mnie dziwnie patrzą na ulicy i w pracy, ale staram się to ignorować).
 
Atomizer wypuszcza optymalną ilość i nie czujemy się jakbyśmy dostały wiadrem wody w twarz.


Dużym plusem tej wody jest to, że świetnie łagodzi wszelkie podrażnienia. Zdarzało mi się mieć dziwne uczulenia na twarzy. Po spryskaniu czułam ulgę.

Ja mam wersję 150 ml i zapłaciłam za nią 20 zł. Wiem, że są również dostępne wersje 50 ml i 300 ml.

2. PŁYN MICELARNY  GARNIER ALL IN ONE MICELLAR

O tym płynie mogłabym napisać hymn pochwalny (gdybym tylko umiała...). Do tej pory używałam głównie płynu z Bourjois, który jako jedyny nie podrażniał mi oczu. Potem próbowałam płyny z Biedronki, które też są ok, ale niestety czasem miały ochotę wydrapać mi oczy, więc je odstawiłam. Nie przeszłam obojętnie koło nowości z Loreala, który okazał się równie dobry jak Bourjois. Więc czemu zdradziłam moich wcześniejszych ulubieńców? Bo nadarzyła się okazja :) czyli promocja w drogerii (tak, tak jestem również podatna na promocje jak Wy).


Kupiłam go za ok 13 zł i taka cena za pojemność 400 ml przemawia do mnie dużymi literami. Poza tym robi to co płyny z Bourjois i Loreal, czyli zmywa i nie podrażnia. Ale ze względu na jego wielkość i ceny promocyjne (które dość często można zobaczyć w różnych drogeriach) przykleję swe ręce do niego na dłużej :)

3. PASTA DO GŁĘBOKIEGO OCZYSZCZANIA Z LIŚCI MANUKA, ZIAJA

Kiedy zobaczyłam nową serię z Ziaji z tajemniczym składnikiem w postaci liści manuka stwierdziłam, że muszę coś wypróbować, zwłaszcza, że produkty przeznaczone są dla cery tłustej i mieszanej.
Na pierwszy ogień poszła pasta do głębokiego oczyszczania twarzy.


Po pierwszym zastosowaniu okazało się, że jest to peeling. Jest delikatny i drobinek peelingujących nie jest bardzo dużo (jak w przypadku peelingu morelowego z Soraya). Według mnie nadaje się do codziennego zastosowania. Nie zauważyłam u siebie przesuszenia, co często mi się zdarza przy różnych myjących specyfikach. Świetnie oczyszcza.

Jedynym minusem jest to, że przepłaciłam za tą pastę w sklepie firmowym Ziaji, bo z tego co widziałam w innych aptekach/sklepach można znaleźć korzystniejsze ceny lub zestawy dwóch produktów za ok. 11 zł.

4.  MASKA OCZYSZCZAJĄCA Z GLINKĄ ZIELONĄ + MIKRODERMABRAZJA, ZIAJA PRO

Seria Ziaja Pro przeznaczona jest do użytku profesjonalnego, ale bez problemu produkty z tej serii można kupić w internecie lub sklepie firmowym (chociaż polecam poszukać na allegro, ale to zaraz napiszę Wam dlaczego).

Tą maseczkę mam po raz drugi. Kupuję ją przede wszystkim w okresie letnim, kiedy moja skóra wymaga porządnego oczyszczenia.


Maseczkę nakładamy na oczyszczoną twarz na ok. 5-10 min i delikatnie masujemy. Po tym zabiegu skóra jest w świetnie oczyszczona. Zmniejszenia porów u siebie nie zauważyłam, ale to raczej wina tego, że są wielkości Wielkiego Kanionu i nie wiem co musiałabym zrobić, żeby Wielki Kanion zmienił się w Mały Kanion (jak macie jakieś rady to piszcie!)

Pojemność to 250 ml.Natomiast jeżeli chodzi o koszt to w sklepie firmowym przepłaciłam za tą maseczkę (35 zł), dlatego radzę Wam przeszukać allegro. Tam koszt tej maseczki z przesyłką to kwota do 30 zł.

***

To są moi wszyscy ulubieńcy mienionego miesiąca. Jakie kosmetyki Wam pomagały w te upalne dni?


Ps. Mój pierwszy "konkretny" post na blogu. Zdaję sobie sprawę, że muszę jeszcze popracować nad pisaniem postów i robieniem zdjęć, które na pewno lepiej by wyszły nawet dziecku. Ale obiecuję poprawę :)